include("ne.php"); ?> include("menu1.php"); ?> |
|
|
|
Dane techniczne M16
Masa: 3,18 kg (z pasem i 20 nb. magazynkiem 3,68
kg).
Masa załadowanego magazynka: 20 nb. 0,318 kg; 30
nb. 0,5 kg.
Długość z tłumikiem płomienia: 990 mm.
Długość lufy: 508 mm.
Długość lufy z tłumikiem płomienia: 533 mm.
Długość linii celowniczej: 501 mm.
Prędkość początkowa pocisku: M193 - 1000 m/sek.
Szybkostrzelność teoretyczna: 700-1000 strzałów/min.
Zasięg skuteczny: 400 m.
Dane techniczne XM177
Masa: 2,78 kg (z pasem i 20 nb. magazynkiem 3,23
kg).
Długość z kolbą wsuniętą: 711 mm.
Długość z kolbą wysuniętą: 787 mm.
Długość lufy: 254 mm.
Długość lufy z tłumikiem płomienia: 305 mm.
Długość linii celowniczej: 374 mm.
Prędkość początkowa pocisku: M193 - 856 m/sek.
Szybkostrzelność teoretyczna: 700-800 strzałów/min.
Zasięg skuteczny: 200 m.
Opis
Armia amerykańska była pod koniec lat `50 świetnie przygotowana do wojny w
Europie. Co prawda w Korei poszło im "po japońsku" (czyli jako-tako),
no ale Europa to co innego! Tam będzie trzeba strzelać na duże dystanse! Nie
przyjmowali do wiadomości sugestii Anglików nalegających na wprowadzenie amunicji
pośredniej, lżejszej, słabszej, ale wystarczającej do ok. 500 metrów. Jankesi
uparli się przy silnym naboju karabinowym, choć "łaskawie" skrócili
łuskę. Owocem kompromisu stał się znormalizowany nabój 7,62 x 51 NATO. Rychło
wprowadzono nowy karabin M14 i wszyscy byli szczęśliwi.
Ten błogi stan trwał aż do 1957 roku. Co prawda już w 1949 roku Rosjanie zdetonowali
swoją pierwszą atomówkę, ale Amerykanie wiedzieli, że mieć bombę a mieć środki
jej przenoszenia to dwie różne sprawy. Wysłanie "Sputnika" było sygnałem
alarmowym, który wpędził Stany w antykomunistyczną psychozę. Wszędzie szukano
szpiegów, John Wayne wcielał się w kolejnych herosów, a władze ogarnęła gorączka
blokowania wszystkich sowieckich poczynań. Dlatego Eisenhower i Kennedy wysyłali
instruktorów do ciepłego, zielonego kraiku podzielonego linią demarkacyjną na
17 równoleżniku...
Sekretarzem obrony JFK był Robert McNamara. Z wojskiem nie miał wiele wspólnego
- był matematykiem. Ogłosił zatem, że w ciągu dekady każdy G.I.Joe dostanie
śliczny, nowiutki karabin na strzałki. Protesty generałów wyśmiał i kazał rozpocząć
program SPIW. Prace ciągnęły się jak spaghetti: SPIW był wrażliwy na brud, strzałka
traciła stabilność podczas lotu... a sekretarz nakazał demontaż linii produkcyjnej
M14 w Springfield.
22 listopada 1963 roku JFK zakończył życie w Dallas. Tej samej nocy na pokładzie
Air Force One zaprzysiężono Lyndona B. Johnsona. Nowy prezydent, naciskany przez
"jastrzębie" z Pentagonu wyznające "teorie domina" (poleci
Wietnam, poleci Tajlandia, poleci Australia...) zdecydował o zwiększeniu amerykańskiego
zaangażowania w Wietnamie. Pretekst pojawił się sam: incydent z USS "Maddox".
USArmy wyruszyła bronić Republiki Wietnamu.
Pierwsze doświadczenia były mało budujące. Viet Minh, a potem Viet Cong, od
osiemnastu lat toczący walkę kolejno z Japończykami, Francuzami i żołnierzami
RW wcale nie chciał wychodzić na otwarte przestrzenie pod lufy M14. Skoro więc
góra nie chce przyjść do Mahometa... Młodzi chłopcy zanurzali się w dżungle.
Gdy widoczność sięgała kilku metrów, a wróg strzelał kilka serii i znikał, wady
"czternastki" ujawniały się z całą bezwzględnością. Karabin był za
długi, za ciężki, niecelny w ogniu ciągłym (o ile miał taką opcję), a pełny
20-nabojowy magazynek ważył 720 gramów, co ograniczało liczbę zabieranych do
sześciu. Żołnierze wołali o broń w rodzaju radzieckiego AK.
Była taka broń. W latach `50 w firmie Armalite młody inżynier Eugene Stoner
opracował karabin AR10. Z takim samym magazynkiem jak M14 ważył on tylko 4 kilogramy.
Ta właśnie mała masa była przyczyną klęski AR10. Kopał niczym szalony muł, i
to w czasie ognia pojedynczego; o seriach nikt poważnie nie myślał. Stoner otarł
łzy i powtórzył rozwiązania w nowym karabinie, AR15. Ten strzelał zmodernizowanym
nabojem myśliwskim Remingtona kal. 223 - czyli 5,56 mm. Nabój był niemal dwukrotnie
słabszy od 7,62 mm, więc strzelanie seriami było bezbolesne, celność wspaniała,
masa broni "piórkowa" (nawet 2,3 kilograma!), a amunicja lekka.
Pierwsze po nowy karabin sięgnęły Air Force, potrzebujące broni dla wartowników.
Równolegle AR15 pojawiły się u Zielonych Beretów... i cała armia w Namie wyciągnęła
po niego ręce. Sam generał Westmoreland nazwał "sabotażem" fakt, że
ta broń nie znalazła się powszechnie w rękach jego żołnierzy. Błąd naprawiono
i karabin - już z nowym oznaczeniem M16 został natychmiast wprowadzony do uzbrojenia
w 1965 roku.
Nie minęło jednak wiele czasu, a euforia obróciła się w rozpacz. Karabiny przestawały
strzelać. Do fabryki trafiały karabiny zatkane na amen nagarem prochowym. Firma
Armalite reklamowała broń jako niewymagająca czyszczenia, więc żołnierze jej
nie czyścili. Okazało się to jednak nieprawdą w warunkach Wietnamu. Problemy
wynikały z samej zasady działania: gazy prochowe uderzały poprzez cienką rurkę
bezpośrednio w suwadło; nagar zatykał rurkę i komorę zamkową. Ponadto nie można
było dopchnąć zamka do lufy, gdy ten zatrzymał się w pół drogi. Stoner poprawił
więc konstrukcję: wprowadził chromowanie lufy i rurki gazowej, dodał ręczny
dosyłacz zamka i... zestaw do czyszczenia broni, nazwanej teraz M16A1. Realia
pokazały, że "szesnastka" była dwa razy bardziej podatna na zanieczyszczenia
niż M14. W roku 1969 zaczęto nawet rozpowszechniać instrukcje w postaci humorystycznego
komiksu (rysunki w tym opracowaniu pochodzą właśnie stamtąd), w którym kształtna
panienka uczyła jak rozbierać, czyścić i pieścić "sweet sixteen".
Było lepiej, chociaż nowy karabin szybko wystawił na próbę całą amerykańską
logistykę. Szybkostrzelność M16A1 wynosiła 15 do 17 pocisków na sekundę, a magazynek
mieścił tylko 20 nabojów. W dodatku młodzi, przerażeni Amerykanie reagowali
na każde zagrożenie zgodnie z zasadą spray and pray - rozpyl pociski i módl
się, żeby któryś trafił. Efektem było zużycie amunicji sięgające 200-300 TYSIĘCY
pocisków na każdego zabitego Wietnamczyka... Firmy produkujące amunicję zacierały
ręce.
Dla niektórych M16 okazał się ciągle za długi. Zwiadowcy LRRP, Zielone Berety
i cała spec armia puściła w ruch piły do metalu. Firma Colt, która kupiła w
międzyczasie prawa do M16 wzięła sprawy w swoje ręce i skracała M16 bardziej
cywilizowanymi metodami. Wsuwana kolba i krótka lufa z długim tłumikiem płomienia
dały w efekcie karabinek Colt XM177 "Commando". Był on niezwykle popularny
w oddziałach specjalnych; wprawdzie walory bojowe spadły (mniejsza celność),
ale karabinek wyróżniał z tłumu, podobnie jak mundur tigerstripes. Po zdemontowaniu
tłumika płomienia "Commando" ział ogniem niczym smok, co niektórzy
komandosi wykorzystywali jako czynnik psychologiczny.
Żołnierze nauczyli się kochać swoje M16, choć niejednokrotnie broń kaprysiła,
jak to kochanka. Nie była bez wad, ale i dowództwo amerykańskie nie rozumiało
w pełni tego, czym powinien charakteryzować się karabin na polu bitwy. Dlatego
zabraniali kamuflowania czarnych M16A1 - karabin musi się świetnie prezentować
na defiladzie. Korzystali z tego dowódcy VC, ucząc swoich ludzi wyszukiwania
czarnych gałęzi. Choć mundur (po 1968 roku) maskował dobrze żołnierza, zdradzał
go karabin.
Modyfikowano M16A1 na różne sposoby. SEALS wprowadził pojemniejsze magazynki
na 30 nabojów. Zakładano noktowizory i tłumiki dźwięku, jednak najważniejsze
okazało się połączenie M16A1 z granatnikiem podlufowym, wziętym z programu SPIW.
Początkowo był to XM148, zastąpiony modelem M203. Taka kombinacja znacznie zwiększyła
siłę ognia drużyny piechoty. Oprócz granatów odłamkowych do M203 stosowano naboje
śrutowe, chętnie wykorzystywane przez zwiadowców na szpicy do "studzenia
krwi" VC urządzającym zasadzki.
Ostatnia operacja wojskowa, w której zastosowano M16A1 była inwazja na Grenadę.
Ale to już inna historia...
|
include("menu2.php"); ?> |
|
|